Z koroną czy bez życie toczy się dalej...
- Ewelina Jędryszczak
- Nov 12, 2020
- 4 min read

Rok 2020 niewątpliwie zapisze się na kartach historii. Nie będzie to gładka stronica z kolorowymi zdjęciami. Myślę, że każdy na własnej skórze odczuł jego inność. Wiele razy słyszałam jak ludzie biadolili, ale i JA sama wielokrotnie upraszałam o to, żeby się ten rok już skończył a wraz z nim cały ten COVIDowy bałagan. Nadzieja cały czas się tli i człowiek w swej naiwności myśli, że z jego końcem skończą się również problemy. Podobnie jak osiemnastolatek myśli, że z uzyskaniem pełnoletniości świat legnie u jego stóp. Dzień później już wie, że kompletnie nic się nie zmieniło!

Nie jest prawdą jednak, że tylko złe rzeczy niesie ze sobą ten rok. Dla Nas jest to czas odkryć wielu ciekawych miejsc w Polsce, czas pierwszych prawdziwych wyjazdów naszym kamperbusem, sprawdzian z upychania na małej przestrzeni wszystkiego tego, co do życia potrzebne, nauka praktyczna minimalizmu, etc. Oj, nauczyliśmy się, że z wielu rzeczy można zrezygnować, że życie bez prądu i bieżącej wody jest możliwe (w granicach zdrowego rozsądku), że ognisko jest znacznie lepsze niż TV oraz, że przyroda daje najlepsze spektakle i to zupełnie za free. Ponadto sprawdziliśmy się i wiemy, że dajemy radę być ze sobą na małej przestrzeni 24h/dobę i się nie pozabijać XD. Pisaliśmy już co udało nam się zobaczyć podczas dłuższych wyjazdów, ale ten rok obfituje również w te krótkie, jednodniowe lub weekendowe wypady. #niesiedzewdomu
W ostatnim czasie udało nam się odnaleźć Dyniowe Miasteczko w Śremie.

Super miejsce, gotowy plan fotograficzny, przyjemna miejscówka na krótki wypad i świetny pomysł na przyciągnięcie turystów. Pewnego dnia, przypadkowo, podejrzałam na Instagramie fajne zdjęcia z tego miejsca i zachciało nam się sprawdzić czy faktycznie jest tak, jak na zdjęciach. A jak człowiek już jest na miejscu to po nitce do kłębka. Skoro jedno miejsce jest takie przyjemne, to może reszta miasteczka też prezentuje się ciekawie. My lubimy sprawdzać. Dowiedzieliśmy się, że to jedno z najstarszych miast w Polsce (prawa miejskie posiada od 1253 r.). Miasto położone jest nad Wartą, więc w okolicy nie trudno o fajną, dziką miejscówkę dla takich jak My. Wspomniane Dyniowe Miasteczko znajduje się przy Publicznej Szkole Podstawowe im. Kawalerów Orderu Uśmiechu. Nie znam historii jego powstania, ale czapki z głów dla pomysłodawców. Otoczenie całej szkoły wygląda zachęcająco. Kolorowe parasolki rozpięte nad wejściem, murale na ścianach zewnętrznych, ciekawe ławki i fantastyczna biblioteka/czytelnia w przeszklonym patio, to wszystko zachęca do pójścia dalej.

Rynek wygląda równie zachęcająco i wystawia dobre świadectwo włodarzom tego miasteczka. Jakkolwiek uwielbiamy przysiąść w takim miejscu i wypić małą czarną to trafiliśmy na taki czas, że ani kawa, ani możliwości żeby ją publiczne wypić na rynku. Koronawirus pozamykał tutejsze lokale gastronomiczne. Pozostaje nam spacer i uciechy duchowe, te cielesne muszą poczekać na lepsze czasy.

Nasz wzrok przyciąga budynek poczty. Zbudowano go w 1880 roku jako placówkę królewskiej poczty pruskiej. Czerwona cegła prezentuje się dostojnie, podkreśla urok tego budynku i wyróżnia go spośród okolicznych kamienic.

Ratusz jest najbardziej okazałą budowlą przy śremskim rynku. W południe podobno można tu usłyszeć hejnał, nam nie udało się tym razem załapać na tę atrakcję. Dalej nóżki powiodły nas w kierunku kościoła Najświętszej Marii Panny Wniebowziętej.

62-metrową wieżę tego kościoła widać z rynku i za jej widokiem podążyliśmy. Obok znajduje się plebania. Wracając na rynek odkryliśmy budynki przywodzące na myśl więzienie. To budynek Aresztu Śledczego wybudowanego XIX wieku, jako więzienie realizujące potrzeby pruskiego sądu. Na wieżyczkach nie stwierdziliśmy jednak obecności strażników, co skłoniło nas do poszukania w internecie odrobiny informacji. Okazało się, że obecnie budynek znajduje się w rękach prywatnych i czeka na swoje drugie życie.

Tak zakończyliśmy nasz spacer i wróciliśmy ponownie podziwiać dynie, bo przy ładnej pogodzie zjawisko to naprawdę cieszy oczy. Można też na miejscu zakupić kilka specjałów dyniowych lub produktów z motywem dyniowym. Nabyliśmy oliwę z pestek dyni (pychota), dyniowy smalec (również trafiony zakup), maseczkę dyniową (w nadziei, że pomoże i będę jeszcze piękniejsza) i małe co nieco, czyli dyniowego lizaka do bieżącego spożycia dla naszego najmłodszego podróżnika.

Przy wyjeździe z miasta naszą uwagę przykuła jeszcze wieża ciśnień przy ul. Mickiewicza, która wyglądem przypomina gotycką basztę obronną. Dawniej to w tym miejscu stała pierwsza świątynia w mieście, kościół św. Mikołaja.
Ponieważ dzień był piękny, słonko świeciło, więc postanowiliśmy nie kończyć wycieczki na Śremie. Internet podpowiedział, że niezbyt daleko (czyli jakieś 15 km dalej) w Cichowie mieści się Skansen Filmowy Soplicowo. Z przestudiowanej mapy wynikało, że objekt znajduje się tuż przy Jeziorze Cichowo. Niestety nie było nam dane dostać się do środka. Skansen poza sezonem jest czynny w bardzo okrojonych godzinach i w wybranych dniach. Na bramie podany jest numer kontaktowy do osoby opiekującej się tym miejscem i po rozmowie z nią okazało się, że obecnie skansen nie funkcjonuje a wróci do swojej edukacyjnej funkcji jak koronawirus na to pozwoli. Wyjaśnienie nie brzmiało dla mnie logicznie, bo przecież co komu szkodzi spacer pośród starych chałup?

Podobne wyjaśnienie musiałam przyjąć na klatę również dzień poźniej, kiedy chcieliśmy odwiedzić Wielkopolski Park Etnograficzny w Dziekanowicach. Przykre to, kiedy człowiek już się jakoś dostosuje do tzw. reżimu sanitarnego, ale wciąż stara się żyć normalnie i korzystać z uroków pięknej złotej polskiej jesieni a trafia na takie niezrozumiałe ograniczenia, które nawet nie wynikają z nakazów czy zakazów "narodowych" (szczególnie w dobie tej pandemii słowo to zyskało nowe znaczenie XD). Tym razem się nie udało, ale jest do czego wracać i są gotowe niezrealizowane pomysły na przyszły rok.

Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Skansenu nie było, za to kosz pełen grzybów już tak. Ponieważ czas do zachodu słońca był jeszcze odległy a lasów dookoła Śremu dużo, więc postanowiliśmy sprawdzić co w trawie piszczy. No i grzyby same nam do koszyka wskoczyły, piękne podgrzybeczki, niewiele większe od paznokcia. Malutkie, bo te większe zebrały ranne ptaszki.
Tak właśnie umilamy sobie dni w tych zwariowanych czasach. Unikamy miejsc w których trzeba nosić maseczki, staramy się oddychać świeżym powietrzem a przy okazji korzystamy z tego, że ludzie #zostanwdom. Zdecydowanie nie lubimy tłumów.
Polska jest piękna!

Comments