Poznań, Poznań miasto doznań…
- Ewelina Jędryszczak
- Sep 3, 2020
- 9 min read
Updated: Sep 30, 2020
Moja przygoda z tym miastem rozpoczęła się dwa lata temu. Wcześniej, przez 42 lata życia, moje drogi nigdy mnie tu nie przywiodły. Pierwsze wrażenie było dość pozytywne i chyba nadal trwa…
JA, mieszkanka przedmieść Częstochowy, nie zastanawiając się nadmiernie długo zamieszkałam w wielkim mieście, którego topografia za żadne skarby świata nie chciała mi się narysować w głowie. Jak pisałam w pierwszym wpisie (o Nas) przywiodła mnie tu miłość i chęć zmiany. Chciałam spróbować swoich sił i sprawdzić się na zupełnie nowym gruncie. Przeprowadzka do Poznania to tylko fragment dużych zmian w moim życiu. Za nią, a właściwie równo z nią, przyszła zmiana miejsca pracy oraz szkoły mojej najmłodszej pociechy. Dużo się działo w tamtym czasie, ale nie o tym chcę tutaj pisać.
Od samego początku staraliśmy się zobaczyć ile się da, zwiedzić co tyko możliwe, rozeznać najbliższe okolice i znaleźć tutaj swoje ulubione miejsca tak, żeby mieć pojęcie o tym terenie i być dobrym przewodnikiem dla dalszych i bliższych znajomych, którzy nas odwiedzą.
Zgodnie z naszą analogową tradycją weszliśmy w posiadanie przewodników, sztuk 2, ale tym razem różnych (niezwykle przydatny prezent urodzinowy dla mnie od nowych koleżanek z pracy). Zanim jednak do nas dotarły naszym przewodnikiem był ON. Podzielił się wszystkim tym, co sam zdążył już odkryć. Był naprawdę dobry w swojej roli. Później odkrywaliśmy nieznane miejsca razem.

Zaczęliśmy oczywiście od takich kluczowych atrakcji jak: Stary Rynek z Ratuszem i koziołkami, Zamek Przemysła (zwany przez nas Zamkiem Gargamela) czy Fontanna Wolności (jeszcze działała!). Ponieważ jesteśmy rowerowi więc zataczaliśmy coraz większe koła a nasze ścieżki czasami prowadziły w miejsca, które nas zaskakiwały. Za każdym razem, kiedy chcemy komuś pokazać Poznań, zaczynamy jednak od tych powyższych podstaw.
Stary Rynek żyje swoim życiem, tutaj zawsze jest ciekawie. Jest Jarmark Świętomarciński, Świętojański, Bożonarodzeniowy, grają muzycy, można tu spotkać Myszkę Miki a zimą odbywa się tutaj Festiwal Figur Lodowych. Jeśli chcemy zobaczyć poznańskie koziołki to naszym zdaniem najlepiej zjawić się na rynku koło godziny 11.00. Rozsiąść się wygodnie w kawiarni naprzeciwko, zamówić taki trunek jaki kto lubi i cierpliwie poczekać. Przed godz. 12.00 bankowo zjawią się tłumy a koziołki zostaną nagrodzone brawami. Jeśli jesteśmy z dziećmi to dobrą opcją jest wcześniej zamówić dla nich pokaz w Rogalowym Muzeum, które mieści się w kamienicy naprzeciwko Ratusza. O godzinie 11.30 rozpoczyna się tam pokaz rogalowo-koziołkowy, na którym opowiadana jest legenda o koziołkach a dzieciarnia może zobaczyć show z poziomu I piętra kamienicy i nikt im nie zasłania widoku. Rezerwację miejsc można dokonać online i to jest dodatkowy plus. W Muzeum są również do nabyć tradycyjne rogale, których zakup nie jest wcale taki prosty poza obchodami Dnia Świętego Marcina (patrona Poznania) oraz inne rogalove pamiątki.


Na pierwszą wycieczkę rowerową obraliśmy oczywiście Jezioro Maltańskie dookoła którego wiedzie ścieżka rowerowa (ok. 5 km). Różnie z jednośladami bywało. Kiedy mieliśmy siły i ochotę to wybieraliśmy się na własnych rowerach, ale to oznaczało wycieczkę o długości średnio 25-30 km (mieszkamy na obrzeżach miasta). Innym razem korzystaliśmy z rowerów miejskich i to jest naprawdę świetna opcja. Stacje rowerowe są dość często spotykane, aplikacja działa a koszt wypożyczenia jednośladów nie zabija. My chętnie korzystaliśmy ze stacji rowerowej zlokalizowanej przy stacji Lotos na Rondzie Śródka (stacja 15567). Kiedy zaczynaliśmy tę przygodę nasz młody obywatel był bardzo początkującym rowerzystą a te 5 km to było wszystko co mogliśmy z niego wyciągnąć. Jego rower spokojnie mieścił się nam w samochodzie a rowery dla nas zawsze czekały w ww. stacji. Z jeziorem graniczą Termy Maltańskie, duży Aquapark, z którego oczywiście również skorzystaliśmy, bo zwyczajnie czasami dzieci się nudzą. Jezioro Maltańskie to kilka atrakcji w jednym: fontanna, Kolejka Parkowa Maltanka, która zawiezie nas do Nowego ZOO i ścieżki w koronach drzew (nowa atrakcja miasta, oddana do użytku wiosną 2020 r.), Tor Regatowy Malty, Kopiec Wolności, park linowy, liczne kawiarnie i restauracje, plaża i boiska do siatkówki plażowej, duże i nowoczesne place zabaw, mini pole golfowe, tor saneczkowy i teoretycznie całoroczny stok narciarski, ostatnio jednak to różnie z tym bywa. Odbywają się tutaj koncerty, które ściągają tłumy ludzi, ale jako, że woda dobrze niesie dźwięk, można też znaleźć miejsce gdzie nie będzie żywego ducha a udział w koncercie będzie bardzo indywidualny (tak zrobiliśmy podczas zeszłorocznego koncertu Darii Zawiałow, który wysłuchaliśmy z drugiego brzegu). Maltę lubią rodzinny z dziećmi, biegacze, rowerzyści oraz wszyscy, którzy lubią czynnie spędzać czas. Nam również się tutaj podoba, chociaż kawy przed godziną 10.00 nie da się tutaj napić.

Przy okazji wizyt na Malcie zwiedziliśmy Ostrów Tumski, znaleźliśmy Mural na Śródce, instalację „Zieloną Symfonię ” przy ul. Ostrówek, most Cybiński oraz Bramę Poznania (ale zwiedzanie jej wnętrza jeszcze przed nami).
Jako, że na naszym pokładzie jest dwóch wielbicieli wojskowości nie obeszło się bez odwiedzenia Parku Cytadela (największego parku w Poznaniu), w którym można odnaleźć to, co dla moich panów najciekawsze czyli czołgi i inny sprzęt wojskowy ze szczególnym uwzględnieniem Katiuszy. Wracamy na Cytadelę kiedy tylko przyjdzie nam na to ochota (dość często). Zwiedzamy ją na raty. Za pierwszym razem zwiedzaliśmy park i osobliwą wystawę rzeźb Magdaleny Abakanowicz „Nierozpoznani” oraz robiliśmy zdjęcia z czołgami (do Muzeum nie udało się wejść, gdyż było zamknięte). Kolejnym razem odwiedziliśmy Muzeum Uzbrojenia (to popełniamy wielokrotnie). Jeszcze innym razem zajechaliśmy rowerami na Cytadelę zupełnie z innej strony i natknęliśmy się na Rosarium. Za każdym razem jest fajnie.


Idąc tokiem militarnym mamy w Poznaniu, czynne od niedawna, Muzeum Broni Pancernej które mieści się w dawnej JW przy ul. 3 Pułku Lotniczego. Możemy tutaj zajrzeć do Rudego 102, poczuć się prawdziwym czołgistą dzięki grze multimedialnej, zobaczyć wiele sprzętu militarnego w nowoczesnym i dobrze zaopiekowanym muzeum. Prawie wszystkie eksponaty znajdują się pod dachem, więc jest to dobra alternatywa dla „złej” pogody. Przy odrobinie szczęścia trafimy na człowieka „pilnującego” wystawy, który jednocześnie ją tworzył i ma nam wiele do opowiedzenia jeśli tylko zechcemy słuchać. Muzeum jest na tyle duże, że spędziliśmy tam spokojnie 2 godzinki, ale nie tak wielkie i monotonne żebyśmy zdążyli się tam znudzić.
Palmiarnia Poznańska to urokliwe miejsce, szczególnie kiedy pogoda nie sprzyja. Znajdziemy tam ciepło, piękną zieleń, akwarium, sklepik z pamiątkami i kawiarnię. Czasami można również napotkać na różne stoiska z roślinami, ale ich obecność jest uwarunkowana harmonogramem imprez organizowanych przez obiekt. Budynek Palmiarni zlokalizowany jest na terenie Parku Wilsona, który wiosną i latem szczególnie urzeka. Zdecydowanie polecamy dla ciepłolubnych i zielonych.

Osobliwy budynek Hali Arena udało nam się zobaczyć przy okazji wystawy kotów rasowych. Muszę przyznań, że bryła zewnętrzna jest ciekawa, ale w środku to już głęboki PRL. Troszkę przypomina mi Spodek z Katowic.
Dla kibiców piłki nożnej (do których My się nie zaliczamy) pewnie ważnym punktem wycieczki do Poznania będzie zobaczenie z bliska Stadionu INEA. Nas do środka nigdy nie ciągnęło, wystarczy nam oglądanie tłumów kibiców i kiboli na ulicach miasta, kiedy na Stadionie są jakieś rozgrywki. Wtedy wielkopolska policja odkurza cały swój sprzęt jaki posiada i wyrusz naprzeciw tym tłumom. Na Stadionie znajduje się za to Klub Muzyczny B17 i ten bardzo nas interesuje, w jego ofercie znajdujemy koncerty w sam raz dla nas. Obok Stadionu stoi lokomotywa „wielka i ciężka i pot z niej spływał” i tą akurat każdy może zobaczyć i podotykać wcale nie koniecznie będąc zagorzałym kibicem Kolejorza. Z całą pewnością jest to jedna z ikonicznych atrakcji Poznania. Na terenie przed Stadionem lubią również stacjonować food tracki. Tam właśnie pierwszy raz jedliśmy gruzińskie chinkali jeszcze nie wiedząc, że nasze ścieżki zawiodą nas do Gruzji .

Międzynarodowe Targi Poznańskie oferują różne, ciekawe imprezy. Warto śledzić ich stronę i jeśli jest okazja to skorzystać z oferty przy okazji wizyty w Poznaniu. Poza słynnymi targami rolnymi POLAGRA mamy tutaj targi hobby, targi ogrodnicze, targi caravaningowe, targi podróżnicze, targi militarne, itd. Znaleźliśmy już parę imprez idealnie dopasowanych do naszych zainteresowań. To w tym, miejscu odbywa się również sławny Pyrkon dla wielbicieli fantastyki.
Rzeka Warta w moich oczach to również atrakcja sama w sobie. Wzdłuż niej, po obu brzegach, ciągną się ścieżki pieszo-rowerowe, więc można podziwiać jej wody zarówno z roweru jak i spacerując, jeżdżąc na hulajnodze czy biegając. Mamy tutaj nawet specjalne liczniki na których wyświetla się ile osób w danym dniu oraz w ciągu roku przemierza wartostradę na dwóch kółkach. Ja byłam w tym roku numerem 179626. Ścieżki rowerowe w Poznaniu się rozrastają i co roku przybywa kilka kilometrów, również tych wzdłuż rzeki.

Warta to również kajaki, pięknie prezentują się zarówno obserwowane z brzegu jak i z mostów. Imprezy nad Wartą takie jak Noc Świętojańska przyciągały tłumy. Noc Kupały jednak w tym roku nie mogła się odbyć z wiadomych względów - epidemia. Poczekamy, za rok może znowu wróci do łask i będziemy podziwiać paradę dziwnych, kolorowych łodzi. Brzegi Warty chętnie oblegają mieszkańcy ze szczególnym uwielbieniem przez starszą młodzież i studentów. Nikogo tu nie dziwi, że na brzegu rzeki jest jak na plaży nad Bałtykiem, tylko nikt nie wtyka parawanów, za to grille, koce piknikowe, muzyka, piwko, gry towarzyskie są wszechobecne. Można tutaj też spotkać kloszardów robiących pranie.

Kolejnym naszym odkryciem były Szachty. To nic innego jak zespół glinianek w dzielnicy Junikowo. Kiedyś był to teren przemysłowy należący do cegielni, gdzieniegdzie widać jeszcze jej pozostałości. Obecnie jest to użytek ekologiczny, przystosowany dla spacerowiczów i innych aktywnych osób. Ta propozycja jest zdecydowanie godna polecenia rowerzystom. Od dwóch lat można tam podziwiać okolicę z wysokości 25 m dzięki wierzy widokowej (na jej szczycie lekko buja). Są tam również wyznaczone miejsca biwakowe, również miejsce na ognisko. Pod wieżą udaje się spotkać budkę z lodami, które mocno nas motywują do obrania właśnie tego kierunku pomimo tego, że dla niej musimy przepedałować 15 km w jedną stronę.

W Poznaniu i jego najbliższej okolicy znajdziemy dużo zieleni, kilka ciekawych parków miejskich, Ogród Botaniczny UAM, parę zbiorników wodnych, wiele pomników, Stare i Nowe ZOO, teatry, kościoły, kolorowe kamienice, fontanny, muzea, ale o tym wszystkim można przeczytać we wskazanych na początku przewodnikach. Właściwie każda nasza wycieczka kończy się nowym odkryciem ze szczególnym umiłowaniem do odkrywania nowych murali i graffiti. Niektóre z nich naszym zdaniem są naprawdę warte pokazania, chociażby Mały Książę przy ul. Ogrodowej, wcześniej wspomniany mural na Śródce czy ten o którym już wiemy, że jest, ale jeszcze nie udało się nam go odnaleźć –Tajemniczy Ogród przy ul. Za Bramką 7. Jak grzyby po deszczu, ciągle powstają nowe. To jest bardzo ciekawe doświadczenie, dzięki temu w Poznaniu nie da się nudzić.

Poznań to też miasto dobre jako baza do nieco dalszych wycieczek. Jak już się liźnie miejskiego życia można się zaszyć na weekend nad jednym z jezior wielkopolskich, a jest ich tu naprawdę wiele. Naszym jeziorem są Jeziory Wielkie, ale każdy znajdzie tu coś dla siebie. Można wybrać się na kajaki i popłynąć rzeką Wartą np. z Pyzdr do Czeszewa. Jest wiele firm które nam wypożyczą kajaki i dowiozą gdzie trzeba. Nurt na tym odcinku jest wyjątkowo spokojny, miejscami jest dość płytko, okolica ciekawa więc „ze spokojem” (zwrot charakterystyczny dla Poznaniaków) poradzi sobie nawet początkujący wodniak a trasa zajmie nam około 2-3h.

Być w Poznaniu a nie wyskoczyć do Gniezna to już byłoby faux pas. Pierwsza stolica Polski jest na wyciągnięcie ręki, oddalona zaledwie 60 km od miasta.

Również położony na trasie do Katowic - Kórnik wart jest zjechania z trasy i poświęcenia mu odrobiny czasu. My uwielbiam odwiedzać go na rowerach, ale nie będziemy tutaj kruszyć kopii o środek lokomocji. Mała perełka architektury z fajnie zagospodarowanym Jeziorem Kórnickim, ogromną fontanną na jeziorze i tarasem widokowym, średniowiecznym zamkiem, neobarokowym ratuszem z kogutem na szczycie, gotyckim kościołem i jednym z największych w Polsce Arboretum. Kiedy tu trafiłam po raz pierwszy pomyślała, że to zadbany kurort wypoczynkowy.


W sezonie letnim można poszukać jeszcze, na obrzeżach Poznania, pól lawendowych (nam udało się namierzyć dwa: Lawendowe Poletko i Lawendowe Zdroje). Park Krajobrazowy Puszcza Zielonka to miejsce idealne dla szukających spokoju. Można ją przemierzyć zarówno na nogach jak i rowerem. To zielone płuca zlokalizowane zaledwie 20 km od Poznania. Dotychczas odwiedziliśmy ją dwa razy, ale jeszcze wrócimy. Za pierwszym razem zamarzyło nam się zdobycie najwyższej „góry” w okolicy – Góry Dziewiczej (143 m n.p.m.). Zaopatrzeni w piernik świąteczny i termos z ciepłą herbatą ruszyliśmy ku nowej przygodzie. Na wierzchołku góry stoi 40 metrowa wieża obserwacyjna (miała to być gówna atrakcja). Niestety była zamknięta, chociaż informacja na niej umieszczona mówiła co innego. Za drugim razem ruszyliśmy na podbój puszczy na rowerach. Jako, że młody był początkującym kolarzem to miejsce było idealne do pierwszych wiraży na piachu, niekontrolowanych wywrotek i jazdy całą drogą. W temacie zielonych terenów jest jeszcze Rezerwat Przyrody Meteoryt Morasko. Równie stary jak ja (utworzony w 1976 r.). Można tutaj zobaczyć kratery, które jak wieść niesie są wynikiem upadku meteorytu. W porze deszczowej to małe oczka wodne otoczone gęstym lasem. Na terenie tego rezerwatu znajduje się najwyższa wzniesienie Poznania - Góra Moraska (153 m n.p.m). Nie bylibyśmy sobą gdybyśmy jej nie zdobyli.


Jeśli lody to tylko LODZIARNIA KOLOROWA przy ul. 27 Grudnia 21.
Jeśli obiad…I tu zaczynają się schody, ponieważ Poznań ma naprawdę wiele do zaoferowania dla tych, którzy lubią zjeść coś dobrego. Nasze typy: ZDOLNI przy ul. Piekary 24 (obok Wytwórnia Figur Woskowych, dla dzieci i w wątpliwą pogodę warta polecenia), PYRA BAR (bo Poznań ziemniakiem stoi, nazwa Pyrlandia nie wzięła się znikąd) przy ul. Strzeleckiej 13, SZYBKA PYRKA, która obecnie zmienia swoją lokalizację, ale nie możemy zapomnieć o tych pyrach z sosem kurkowym, pizzeria FORNI ROSSI przy ul. Niedziałkowskiego 28 (gdyby mi zakryć oczy to powiedziałabym, że jem pizzę w Neapolu, tego trzeba spróbować) a dla jedzących inaczej czyli vege (takiego osobnika mamy również na swoim pokładzie) BYCZYN przy ul. Górna Wilda 61 (tylko trzeba uważać bo na Wildzie mieszka szatan – cytując Pidżama Porno). Najlepsze vegańskie burgery jakie dotychczas jadłam.
Jeśli kawa i ciasto to Cukiernia Karpicko zlokalizowana w Starym Browarze. Dlaczego? Bo tam są cista vege, bez laktozy, bez glutenu a nawet ciasta bez ciasta (XD) a poza tym chciałam znaleźć powód, dla którego opowiem Wam o tym właśnie miejscu. Jako, że to obecnie galeria handlowa, to mam problem z jej dodatkową reklamą w takiej formie. Poza tym komercyjnym zjawiskiem jest to miejsce, gdzie w sposób zadziwiający wykorzystano przestrzeń poprzemysłową. Myślę, że warto wpaść tutaj na kawę. Na zewnątrz znajduje się duży plac zabaw, latem organizowane są pokazy kina plenerowego a widok matek z dziećmi na pikniku nikogo nie dziwi. Można tutaj dojść ul. Półwiejską, która sama w sobie jest również atrakcją turystyczną. Uliczka ta ciągnie się od Starego Marycha (pomnika) do Browaru właśnie.
Z czym mi się kojarzy Poznań? Z pyrą (kartoflem, ziemniakiem), „ze spokojem”, z latającymi nad głową F-16, z rogalami świętomarcińskimi, z różnorodnym jedzeniem, ze swobodnym miejskim życiem, z bogatą ofertą kulturalną, dobrze skomunikowanym lotniskiem, z bimbą (tramwajem), światła się tutaj nadusza a nie naciska, z rondem Śródka (wie o co chodzi ten, kto przejeżdżał), z korkami (XD), z fajnymi lumpeksami, z drogimi parkingami miejskimi (7 zł/h) i podpuchą dla parkujących na ul. Świętego Marcina (lepiej omijać!), etc...
Ponieważ jestem początkującą poznanianką to tyle musi wystarczyć. Cały czas uczę się, odkrywam i doświadczam tego miasta. Ani przez chwilę nie żałuję, że zmieniłam miejsce do życia. Poznań to zdecydowanie moje miasto, miasto doznań…
P.S.
Polecamy się na przewodników.
Comments