top of page
  • Instagram
Search

Jedzą, piją, lulki palą...

  • Writer: Ewelina Jędryszczak
    Ewelina Jędryszczak
  • Jul 13, 2021
  • 9 min read


Festiwal Otwartych Winnic i Piwnic w Zielonej Górze.

Kiedy wpadł mi w oko post na Facebooku o tej imprezie, zaraz za nim pojawiła się myśl o zwiedzeniu województwa lubuskiego. Nigdy wcześniej nie postrzegałam tego regionu, jako miodem i winem płynącej krainy. W ogóle Polska mi się nie kojarzyła z tym szlachetnym trunkiem. Kiedyś, oczywiście przypadkowo, trafiłam na Winnice Sandomierskie, ale winnice pod Zieloną Górą???! Poczytałam, poszperałam i nabrałam takiej ochoty, że mój On nie miał wystarczająco silnych argumentów, aby mnie odwieść od tego zamysłu. Zaklepałam nam w ciemno wyjazd winobusem do Lubuskiego Centrum Winiarstwa, spacer Szlakiem Zabytków Winiarskich Zielonej Góry oraz strategiczny nocleg z soboty na niedzielę i dodałam się do kilku grup działających wokół winiarstwa, ziemi lubuskiej i festiwalu. Uznałam temat za chwilowo wyczerpany i cierpliwie czekałam na wyjazd i rozwój sytuacji na miejscu.

Dziś mogę śmiało powiedzieć, że byłam kompletnie nieprzygotowana do takiej imprezy! Czy trzeba się do niej jakoś przygotowywać? Nie trzeba, ale można ☺ Można było sobie wykupić pakiet festiwalowy w skład którego wchodziło: chyba 20 naklejek, którymi w poszczególnych piwnicach płaciło się za degustacyjną lampkę wina, kieliszeczek na własność, torebeczkę na kieliszeczek, mapę piwnic i winnic znajdujących się na terenie Zielonej Góry. Można było przywdziać odpowiedni strój nawiązujący do tematyki winiarskiej o czym dobrze wiedziały dwie urocze damy, poznane podczas spaceru Szlakiem Zabytków Winiarskich. Wreszcie, można się było wyposażyć we własny, szklany, ekologiczny, pasujący do ręki posiadacza kieliszek do wina. Przysłowie ludowe mówi, że człowiek uczy się na własnych błędach! Mam nadzieję, że będzie Nam dany następny raz, abyśmy tych samych błędów nie popełnili.

Festiwal ma dość młodą historię, ale jest imprezą godną polecenia i to zamierzam tutaj udowodnić. Nie wiemy kto, ale KTOŚ, wpadł na genialny pomysł zorganizowania święta wina i winiarzy na terenie Zielonej Góry 3 lata temu. W sumie, gdyby nie Covid, byłaby to 3 edycja tej imprezy, ale w związku z tym, że rok 2020 mamy wycięty z kalendarza imprez wszelakich (i to nie za sprawą nadmiaru alkoholu we krwi) mieliśmy przyjemność uczestniczyć w II edycji tego święta.

Zamysł tegoroczny był taki, że udostępniono 17 piwnic na terenie Zielonej Góry, które na potrzeby festiwalu przekształciły się w klimatyczne miejsca, w których 25 lokalnych winiarzy serwowało swoje najlepsze trunki. Słownie dwudziestu pięciu!!! A na Ziemi Lubuskiej jest ich jeszcze więcej, ale nie wszyscy wzięli udział w festiwalu.

Piwnice tak różne jak i ich chwilowi gospodarze i ich wina. Jedne są ogromne i zmieściły się w nich tłumy samozwańczych sommelierów, tworząc na miejscu niepowtarzalny klimat, inne cudem zostały wyrwane spod wody, tuż przed rozpoczęciem festiwalu. Ślady błota i wilgoci na posadzkach, jak nigdy dodawały uroku tym miejscom. Część z nich jest użytkowana na co dzień, inne doczekały się odwiedzin gości, chociaż stały od dawna zapomniane. Z każdą z tych piwnic wiążą się losy jej dawnych właścicieli. Dzisiaj są oderwanymi od siebie, skrytymi pod ziemią częściami miasta. Łączy je jednak to, że w mojej wyobraźni, kiedyś stały w nich równe rzędy beczek pełnych zielonogórskiego wina i zapewne nie tylko wina. Ukazane w ten sposób podziemne miasto ma jeszcze jeden plus (choć byli i tacy, którzy twierdzili, że to minus). Panuje w nim stała, przyjemnie chłodna temperatura, wprost wymarzona na takie upały jakie panują na zewnątrz (grubo ponad 30 stopni, mamy końcówkę czerwca) i idealnie pasująca do wina.

Zarówno za sprawą serwowanych trunków jak i panującej w piwnicach atmosfery i chłodu, nie chciało się z nich wychodzić. Jedynie świadomość, że gdzieś za rogiem, pod kolejnym numerem na mapie, ziemia skrywa kolejną piwnicę, a w niej kolejną historię winiarza i jego wina, gnała nas dalej. W każdym z lokali czekał człowiek, który potrafił o winie opowiedzieć, który CHCIAŁ poświęcić swój czas i podzielić się swoją pasją, który był prawdziwym gospodarzem tego miejsca. Poniższa mapa za rok pewnie nie będzie już aktualna, ale podkreśla jak fajną imprezę można zorganizować w Polsce, w Lubuskim, w Zielonej Górze i jest dowodem na to, że to wszystko mi się nie przyśniło. Mamy swoją Toskanię!

Festiwal to 3-dniowa impreza (od piątku, 18 czerwca, do niedzieli, 20 czerwca w przypadku tegorocznej edycji). Pierwszego dnia, w piątek (bez naszego udziału) wręczono 33 wyróżnienia w I ocenie lubuskich win o tytuł "Wino warte zachodu". W sumie Jury oceniało wówczas 50 lokalnych win! Później niektórych z nich można było spróbować odwiedzając piwnice.

Nasza przygoda z winną Zieloną Góra rozpoczęła się w sobotę (i dzisiaj już wiemy, że niepotrzebnie zwlekaliśmy ten jeden dzień). Wybraliśmy się jak wcześniej wspominałam winobusem do Lubuskiego Centrum Winiarstwa w Zaborze. Od razu pojawiła się chemia między nami a tą imprezą za sprawa ludzi i atmosfery jaka wokół siebie tworzyli. Towarzyszyła nam grupka szczęściarzy, która podobnie jak ja, zarezerwowała sobie wcześniej miejsce w autokarze oraz przewodnik, który nim dotarliśmy do celu, zdążył nam co nie co opowiedzieć. Winiarstwo na Ziemi Lubuskiej ma ponad 850 letnią tradycję więc było o czym rozprawiać.

Pomysłodawczynią oraz inicjatorką budowy Centrum była marszałek województwa lubuskiego, pani Elżbieta Anna Polak. Funkcjonuje ono od 2015 r. a my dopiero teraz dowiedzieliśmy się o jego istnieniu! Cytując za stroną LCW: „centrum przybliża historię winiarstwa na terenie województwa lubuskiego, odnawia winiarskie tradycje regionu i promuje współczesne winiarstwo lubuskie. Centrum prowadzi działalność edukacyjną w zakresie upraw winiarskich, popularyzuje kulturę winiarską i lokalne winnice. Organizuje wydarzenia o tematyce winiarskiej i prowadzi obsługę zorganizowanych grup turystycznych oraz turystów indywidualnych.” Z polskiego na nasze. Warto zajechać do Zaborza (nie mam pewności co do poprawnej odmiany nazwy miasta) i samemu sprawdzić co mają do zaoferowania. Na miejscu są ciekawe ekspozycje, przy odrobinie szczęścia ktoś nas oprowadzi i opowie na co patrzymy. Przybliży nam dawne dzieje rejonu, opowie jak to się stało, że okolica winem stała, jak również odtajni tajniki uprawy winorośli i produkcji wina. Tutaj odkryliśmy, że beczki na wino są jakieś dziwne. Nie okrągłe , jak nam się dotychczas wydawało, ale takie bardziej płaskie. Mam nadzieje, że zdjęcie pozwoli Wam bardziej zrozumieć o czym piszę.

Tuż za płotem LCW rozciągają się winnica samorządowa i to jest dopiero ciekawa historia. 35 hektarowa winnica jest największą w Polsce, chociaż jak dowiedzieliśmy się na miejscu, depcze jej po piętach Winnica Turnau (34 hektary) zlokalizowana w woj. zachodniopomorskim. Winnica pozostaje własności samorządu województwa lubuskiego. Każdy winiarz, który ma ochotę pogospodarować na tej ziemi, wynajmuje parcelę o powierzchni 1 hektar i uprawia na niej winorośl ku uciesze takich jak my i tych którzy byli przed nami i przyjadą po nas. Podobno jest kilka wolnych poletek do zagospodarowania, więc śmiałkowie mogą jeszcze dołączyć do tego zacnego grona.

Oczywiście winnice Ziemi Lubuskiej to nie tylko te zlokalizowane obok LCW. Inne winnice znajdziecie na Lubuskim Szlaku Wina i Miodu. To obecnie przeszło pięćdziesiąt miejsc gdzie można zobaczyć teraźniejszość i historię lubuskiego winiarstwa i pszczelarstwa. Wszelkie informację na ten temat, mapę, listę miejsc, etc. znajdziecie na stronie https://szlakwinaimiodu.pl/ więc nie będę ich tutaj powielać.

Dlaczego akurat na tych ziemiach winoroślom jest tak dobrze? Podobno jest to zasługa gleby, pagórkowatego terenu, dobrego nasłonecznienia (lubuskie ma statystycznie najwięcej w Polsce dni słonecznych w roku!). Ponadto wspierają ten teren siły nadprzyrodzone w osobie greckich bogów. „Bachus, bóg wina i winorośli poniósł śmierć z rąk tytanów, a jego krew zrosiła wybrzeża Morza Śródziemnego, Francję, okolice Renu i Mozeli. Kilka zabłąkanych kropli spadło również na tereny południowej i zachodniej Polski - w tym na Ziemię Lubuską. A wszędzie, gdzie spadły rozrosły się wspaniałe winorośle (...)”. Obraz Jerzego Fredry przedstawiający tę legendę, znajduje się w Muzeum Ziemi Lubuskiej w Zielonej Górze.

Po powrocie winobusem z LCW do centrum Zielonej Góry ochoczo zabraliśmy się za jej zwiedzanie. O samym mieście i jego ciekawych zakamarkach opowiem w relacji z podróży po Ziemi Lubuskiej, bo ilość wysmarowanego dotychczas tekstu świadczy o tym, że nie będzie to krótki wpis ;-) Wiadomo, człowiek ma określoną percepcję, a też ile można czytać o winie, ale bez wina (z winem nasze zdolności percepcyjne są jeszcze mniejsze!).

Przyznam, że naszą uwagę nadal, głównie przyciągały miejsca oznaczone wieńcami z liści dębu i winorośli, które niechybnie wskazywały, że w tym miejscu znajduje się kolejna piwniczka z winem.

I do tego momentu nie miałam dylematu, że jestem z nieletnim! W LCW spory kawałek był edukacyjny i historyczny, więc młody człowiek dobrze się tam odnalazł. Lekko poczuliśmy się zakłopotani, kiedy popisał się wiedzą chemiczną i wskazał wzór C2H5OH. Znalazł również grę interaktywną, która przyciągnęła jego uwagę oraz fotobudkę. Na szczęście podczas wycieczki wyposażono nas w mapę stworzoną na okoliczność festiwalu i okazało się, że mały jest też całkiem niezły w topografii. Resztę dopełniły niesforne Bachusie, które rozpełzły się po całej Zielonej Górze, a ich poszukiwanie przy okazji spaceru po mieście, okazało się niezłą zabawą dla małoletniego detektywa.

Ku naszej uciesze odwiedziliśmy 12 z 17 piwnic. Możliwości naszych organizmów oraz rodzicielska odpowiedzialność nie pozwoliły nam wszędzie spróbować trunków, dlatego mamy mocne postanowienie, że następnym razem: a) rezerwujemy cały weekend; b) mały zostaje pod opieką dziadków. Jedne smakowały wybornie, inne doskonale, jeszcze inne bardzo dobrze, ale wszystkie były warte poświęcenia im uwagi! W każdej z piwnic czekał człowiek, który znał się na tym co oferował, potrafił o winie opowiadać godzinami i chętnie to robił. Ponadto towarzyszyli nam ludzie, którzy podobnie do nas, byli żywo zainteresowani tym, co ów człowiek oferował. Każda piwnica była inna, a jej chwilowi właściciele postarali się, żeby jej wystrój zapadał w pamięć. Spotkaliśmy w jednej z piwnic degustację serów, w kolejnej wygodne leżaczki, w jeszcze innej chłodnik. Były dekoracje związane z winiarstwem, maszyny, beczki, dyplomy, zdjęcia, foldery, książki…no i oczywiście WINA. O degustacji nie będę wiele pisać, bo ze mnie raczej taki samozwańczy sommelier. Nie potrafię określić szczepu winnej latorośli, północnego czy południowego stoku, ani nie wyczuwam w winach subtelnej nuty czekolady czy cytrusów, ale wiem co mi smakuje! Jedno wino przypadło nam szczególnie do gustu, ponieważ udało nam się wyczuć w bukiecie jego smaku nutę wanilii. Jakże byliśmy szczęśliwi kiedy gospodarz piwnicy uznał słuszność naszych spostrzeżeń i wyjaśnił, że smak ów trunek zawdzięcza dębowej beczce w której spokojnie sobie dojrzewało (zdjęcie wina poniżej). Reasumując było cudownie!

Kolejnym gwoździem programu (nie do trumny!) był spacer Szlakiem Zabytków Winiarskich Zielonej Góry, poprowadzony przez dziennikarza – Szymona Półciennik. Żar lał się z nieba i początkowo myślałam, że nie damy rady w tym upale. Przechadzka okazała się jednak tak ciekawa i dostarczyła nam tylu interesujących informacji, że dotrwaliśmy do końca, a nawet pozostaliśmy z niedosytem. Na otarcie łez udało się zamienić kilka zdań z cudownymi starszymi Paniami (o których wspomniałam już na początku). Mam nadzieje, że za określnik „starsze” się nie pogniewają, sama czasami czuję się starczo. Na wszelki wypadek z góry przepraszam i biję się w piersi. Obserwowałam je od 2 dni i zazdrościłam w skrytości ducha cudownych słomkowych kapeluszy ozdobionych zielonymi listkami, dzięki którym ewidentnie wyróżniały się z tłumu turystów i co chwilkę wpadały mi w oko w różnych okolicznościach festiwalowych. Następnym razem muszę taki mieć!

Na spacerze mieliśmy możliwość zobaczyć ciekawe miejsca i wysłucha historii wcześniej nie wypowiedzianych. Człowiek przechodzi obok różnych miejsc i nie zdaje sobie sprawy z ich znaczenia i historii. Dodatkowo nasz przewodnik uatrakcyjnił spacer pokazując ryciny, na których widać miejsca w ich pierwotnym stanie i zastosowaniu oraz Zieloną Górę, która w owych czasach był bardziej wioską niż miastem a okalające ją winnice dodawały jej świetności. Kilkaset lat winnej historii zobowiązuje i jest o czym opowiadać. Spacer zakończyliśmy w piwnicy jednego z najbardziej znanych winiarzy tego rejony, pana Krzysztofa Fedorowicza, który nas przywitał (naszą grupę, nie że jesteśmy aż tak ważnymi personami, że nas osobiście) i częstował winami własnej produkcji. W tym nagrodzonym znakiem jakości "Wino warte zachodu". Winem o wdzięcznej i jakże sugestywnej nazwie “Pandemiczna Biel”.

Na miejscu można było również nabyć jego książkę (z autografem i dedykacją) i uścisnąć jego dłoń. Autor za tę książkę otrzymał nominację do nagrody NIKE 2021.

Wielu jest winiarzy na świecie, lecz tylko niektórzy wytwarzają naprawdę dobre wina. Wielu ludzi pisze książki, lecz niewiele z nich zasługuje na przeczytanie. Krzysztof Fedorowicz od lat wytwarza świetne wina, a teraz napisał wybitną książkę. Takie rzeczy się niemal nie zdarzają”

Robert Makłowicz

Dzielę się powyższą wiedzą tajemną, choć cały czas jestem szarpana wyrzutami sumienia i mam ogromny dylemat, czy aby na pewno dobrze robię?! Z jednej strony żal, żeby taka impreza przechodziła niezauważona przez moich bliższych i dalszych znajomych, a z drugiej strony chciałabym ja zatrzymać wyłącznie dla siebie. Nie przepadamy za tłumami ludzi, a jednocześnie mamy świadomość, że jesteśmy zawsze składową jakiegoś zbiorowiska ludzkiego, gnanego chęcią poznania czegoś nowego, zobaczenia czegoś nieznanego, doświadczenia czego przyjemnego…

Dzielę się więc, ale wiedzcie, że mnie to sporo kosztuje, bo najchętniej schowałabym te wszystkie winnice, piwnice i ich zwartość tylko dla siebie!

Już zupełnie wbrew sobie informuję Was, że to nie koniec naszej przygody z tematem winiarstwa na ten rok (przynajmniej taką mamy nadzieję). Powzięliśmy informację od cudownych Pań w kapelutkach, że są jeszcze dwie jesienne imprezy równie zacne, a być może nawet bardziej. Mowa tutaj o Winobraniu, które odbywa się w pierwszy weekend września i na które my już przezornie zabookowaliśmy noclegi oraz o listopadowym Święcie Młodego Wina na które zapewne również się wybierzemy.

Wszelkie informację na temat imprez przeszłych i przyszłych oraz Zielonej Góry okiem winiarskim znajdziecie w poniższych linkach. Zachęcam również do poszukiwania na własną rękę, a jeśli się uda Wam coś znaleźć podzielcie się tak, jak ja to czynię.

Przydatne strony:




Słowniczek:


Wino – napój alkoholowy uzyskiwany w wyniku fermentacji moszczu winogronowego.


Enoturystyka - czyli turystyka winiarska jest stosunkowo nową, ale bardzo dynamicznie rozwijającą się gałęzią turystyki, polegającą na odwiedzaniu miejsc uprawy winorośli, poznawaniu regionów winiarskich i ich szeroko pojętej kultury. Motywem przewodnim każdej podróży jest WINO, którego historia jest niemal tak długa, jak dzieje człowieka. W pewnym sensie enoturystyka stanowi najpełniejszą formę turystyki, jako że wino nierozerwalnie łączy się z dziejami i kulturą danego obszaru, a także z jego zwyczajami kulinarnymi. Nie sposób wina z tej grupy wydzielić.


Sommelier - najkrótsza definicja to znawca win. Osoba wykwalifikowana w wiedzy o winach. Możemy też jednak spotkać sommeliera w restauracji - to wówczas wysoko wyspecjalizowany pracownik odpowiadający za dobór win do menu, kontrolę jakości ich dostaw, właściwe przechowywanie itp., doradzający również gościom


Kiper - to trochę kto inny niż sommelier, choć każdy szanujący się kiper powinien być choć trochę sommelierem i na odwrót. Kiper specjalizuje się w degustacji i organoleptycznej ocenie wszelkich walorów wina. Zatrudniony w winnicy może zakwalifikować wino do odpowiedniej kategorii, ocenić.

Ampelografia – nauka o winoroślach, zajmująca się opisywaniem i klasyfikowaniem tych roślin.


Winogrodnictwo – specjalistyczna dziedzina ogrodnictwa, pokrewna sadownictwu, zajmująca się wyłącznie uprawą winorośli.


 
 
 

Comentarios


bottom of page